Kreacje i kreatury. 3 mocne powody, dla których warto przeczytać “Projektantkę”!
Dobrze jest od czasu do czasu trafić na książkę, która potrafi zaskoczyć. Przeczytać ją i pomyśleć, „wow, to było coś innego, podoba mi się!”. Taką właśnie niespodziankę sprawiła mi „Projektantka”.
Daleko daleko, za górami, za lasami…
A tak naprawdę w Australii. Choć z tą prawdą to nie tak do końca, bo miasteczko w którym toczy się akcja – Dungatar – jest fikcyjne. Historia rozgrywa się w latach pięćdziesiątych, gdy kobiety bacznie zwracały uwagę na szyk, wdzięk i styl, a zamiast do galerii handlowych, po modne kreacje chadzało się do krawcowych.
Do wspomnianego miasta po latach wygnania przyjeżdża Tilly Dunnage. Kiedyś zalękniona i zniesławiona dziewczyna, teraz dojrzała kobieta, uznana projektantka strojów. Powrót jest trudny, mieszkańcy miasta mają jej za złe tragiczne wydarzenie z przeszłości i najchętniej odesłaliby ją tam skąd przybyła. Tilly jest jednak zdeterminowana by zostać – najważniejsza jest dla niej opieka nad chorą matką o której, nie bez powodu, mówi się “Szalona Molly”.
Co pozytywnie zaskoczyło mnie w “Projektantce”?
1. Kreatury w kreacjach
Dungatar lepi się od brudu i tajemnic. Niczym pajęcza sieć miasteczko oplatają plotki i kłamstwa. Złe spojrzenia, dwulicowość, podwójna moralność… W tym miejscu każdy ma swój sekret i schorowany aptekarz i szacowny radny miasta, urzędniczka pocztowa i rzeźnik, policjant i barman – pozory mylą, a zacni obywatele mogliby zasilić nie jedną kolumnę w “Fakcie”.
Stworzyć tak barwną galerię antypatycznych, a przy tym arcyciekawych postaci, to prawdziwa pisarska sztuka. Jak udało się to debiutantce? Nie wiem, ale wyobraźnia i czarny humor wyraźnie są mocną stroną Rosalie Ham. Autorka wyposażyła mieszkańców Dungataru w charaktery pełne wad i słabości, poskąpiła im urody i inteligencji, w zamian szczodrze obdarzając ambicją i zazdrością. W tej moralnej ułomności widać przesadę, ma się wrażenie oglądania dziwnej sztuki teatralnej, w której reżyser za wszelką cenę chce przekonać widza, że w ludziach nie pozostało już wiele dobra. Mimo tego przerysowania, a może właśnie dzięki niemu, czytanie o przywarach mieszkańców Dungataru wciąga. To fascynujący gwiazdozbiór postaci!
Tego popołudnia sierżant Farrat stał zamyślony przy stole, a jego język z przejęciem szukał czubka nosa. Po chwili wprawny kciuk zręcznie prowadziła nożyczki do cięcia zygzakowego po kraciastej tkaninie. Jako dziecko mały Horatio Farrat mieszkał z matką w Melbourne nad zakładem modniarskim. Kiedy dorósł, dołączył do sił policyjnych. Tuż po ceremonii zakończenia szkoły Horatio zwrócił się do przełożonych, przedstawiając swoje rysunki i wykroje. Były to projekty nowych mundurów policyjnych. Posterunkowy Farrat został niezwłocznie oddelegowany do Dungataru (…)
Sierżant lubił brać wolne na wiosnę i wyjeżdżać na dwa tygodnie do Melbourne, gdzie robił zakupy, rozkoszował się pokazami mody w Myers and David Jones i uczęszczał do teatru, zawsze jednak z wielką chęcią wracał do domu. (…) Zasiadł przy ukochanym singerze, stopa odzianą w pończochę naciskał na pedał maszyny i sprawnie poprowadził rąbek spódnicy pod terkoczącą igłą.
„Projektantka” Rosalie Ham, Wydawnictwo W.A.B, 2016, s. 32-33
2. Czarny humor ironią podszyty
Wścibskie babsztyle, obłudni mężowie, dwulicowe damulki, a wszyscy tacy świętoszkowaci! Jak ciężko czytałoby się „Projektantkę”, gdyby nie talent autorki do dialogów ze „złośliwymi szpileczkami”. Umiejętnie też przedstawia sprawy smutne w sposób zdystansowany i ironiczny. Najwięcej uśmiechu (a zarazem współczucia dla bohaterek) wywołują rozmowy Szalonej Molly.
Zatrzymał się przy furtce zziajany, zdjął z głowy sponiewierany kapelusz. (…) Miał za małe usta i za dużo zębów. Jego kurtka była za ciasna, a szorty za luźne.
– Pani Dunnage?
– Wiem – odparowała.
Uśmiech Barneya przygasł.
– To ja, Barney.
– Jesteśmy spokrewnieni?
– Nie.
– Dzięki Bogu.
– Chciałbym zobaczyć się z Tilly, proszę.
– Co u licha pozwala ci myśleć , że ona chce się z tobą zobaczyć?
Barney mrugnął szybko i przełknął ślinę. Uśmiech spełzł z jego twarzy. Mina mu zrzedła. Miętosił kapelusz w dłoniach.
– Cześć Barney. – Tilly stanęła za Molly i uśmiechnęła się do niego.
– Och, jak dobrze. – Rozluźnił się.
Zauważył, że miała na sobie tylko jedwabną halkę w intensywnie niebieskim kolorze. Zakłopotany przestępował z nogi na nogę i zahaczył niechcący o swoją końsko-szpotawą nogę.(…)
– Chcesz wejść do środka i poczekać aż skończę obrębiać sukienkę, Barney? To zajmie tylko chwilę. – Odwróciła się do matki. – A ty trzymaj język za zębami.
– Mam nadzieję, że nie zmurszeję – odpowiedziała i uśmiechnęła się do Barneya. – Wejdź do środka chłopcze, zrobię ci filiżankę herbaty. Nie pozwolę jej robić nic dla ciebie. Ona jest czarownicą. To musi być duży kłopot wlec ze sobą taką koślawą stopę. Czy masz też garb na plecach?„Projektantka” Rosalie Ham, Wydawnictwo W.A.B, 2016, s. 142-144
3. Fabuła szyta na miarę wyjątkowej historii
Początkowo zagubiona bohaterka pokonuje życiowe przeszkody z pomocą przystojnego i dzielnego mężczyzny. Wkrótce nieszczęśliwe doświadczenia staja się bladym wspomnieniem, a na horyzoncie widać bezchmurne niebo, słychać nawet weselne dzwony… STOP! ZAPOMNIJCIE! To nie ta książka. Nie będę rzucała spojlerami, ale wierzcie mi życie Tilly pełne jest dramatycznych zakrętów. Ta powieść jest nieszablonowa i emocjonująca. Wczułam się w sytuację Tilly, było mi przykro z powodu krzywd jakie spotkały ją i jej matkę. (I znowu nie chcę Wam psuć przyjemności czytania, więc nie rozpiszę się na ten temat, ale ach, chciałabym…)
Debiut Rosalie Ham, nie jest idealny, można się do niektórych spraw przyczepić (np. czy naprawdę wszyscy ukrywają jakieś brudne sekrety?), ale to tylko detale. Całość robi naprawdę dobre wrażenie i jest to coś innego, świeżego. Pomysł by przenieść tę historię na ekrany kin, wcale mnie nie dziwi. Właściwie to bardzo cieszy i nie mogę się doczekać kiedy go obejrzę! A Wy?
Tytuł: Projektantka
Autor: Rosalie Ham
Tłumaczenie: Katarzyna Wdowska
Wydawnictwo W.A.B.
Ilość stron: 410
– – – – – – – – – –
Opublikowano: 18.10.2016
4 Comments
Zaciekawiła mnie historia i chętnie przeczytam tę książkę :) Nawet okładka wygląda zachęcająco! Pozdrawiam serdecznie!
Tak, okładka jest całkiem całkiem. A sama historia jest naprawdę wciągająca, warto się skusić. :)
Gratulacje dla autora. Interesujący artykuł, a to w dzisiejszych czasach rzadkość!
Dziękuję! :)