Lou sobie nie radzi czyli „Kiedy odszedłeś” Jojo Moyes
Powiedzieć, że Lou ma kłopoty, to jakby nic nie powiedzieć. Lou sobie zupełnie, totalnie nie radzi i pędzi na spotkanie z katastrofą. Dziewczyna nie potrafi pogodzić się z odejściem Willa. Szybko wraca do starych przyzwyczajeń: kiepska praca i brak wiary we własne siły. Pojawia się też alkohol i wyobcowanie. „Kiedy odszedłeś”, kontynuacja historii Lou Clark, nie zaczyna się optymistycznie. (O zekranizowanej niedawno pierwszej części pt.”Zanim się pojawiłeś” pisałam tutaj.)
Halo, tu ziemia!
Jojo Moyes słynie jako pisarka, która bawi i wzrusza. Cóż, tym razem czytelnicy mają mniej powodów do śmiechu. Angielka przede wszystkim zachęca do przemyślenia tematu rozstania i żałoby. I chyba była to jedyna droga do sensownego pociągnięcia fabuły, bez popadania w sztuczność. Lou twardo stąpa po ziemi, jest jej źle i cierpi. Moyes oczywiście serwuje czytelnikowi kilka zwrotów akcji, o których można pomyśleć że mogą zdarzyć się tylko w fikcyjnym świecie, ale przymknijmy na to oko, przecież wszystko jest możliwe. Życie potrafi zdystansować w swej pomysłowości niejedną telenowelę. Poza tym coś przecież trzeba było zrobić, by życie Lou nie utonęło w szarości i alkoholu. Co wymyśliła autorka?
Koło ratunkowe
W wielkim skrócie, by nie psuć frajdy z czytania (uwaga, spoilery) – na horyzoncie pojawia się super bohater i niepokorna latorośl. Bohater jest ratownikiem medycznym i chyba facetem idealnym. Naprawdę nie pamiętam by miał jakieś wady. Zero mrocznych sekretów, przystojna opoka, bezpieczna przystań. No, czasem ponoszą go nerwy i potrafi przyłożyć „złym facetom”. Ale czy to wada? No właśnie. Jest więc trochę cukierkowo, ale wierzcie mi Lou wszystko potrafi skomplikować, a Jojo Moyes wykorzystuje każdą jej wpadkę by rozchmurzyć czytelnika. Z powodzeniem.
Enigmatyczna latorość to córka Willa. Skąd? Jak? Doczytacie sami. Dziewczyna jest zbuntowaną nastolatką i ewidentnie odziedziczyła nieprzeciętny „charakterek” po ojcu. Najistotniejsze jest to, że Lou będzie się nią opiekować, a jest to zadanie niełatwe i całkiem skutecznie odrywa Clark od jej własnych problemów.
Prezent dla fanów
Tym w istocie jest ta książka – prezentem dla fanów.
Nie planowałam pisania kontynuacji »Zanim się pojawiłeś«, jednak praca nad scenariuszem filmowym, czytanie mnóstwa tweetów i maili każdego dnia z pytaniami o to, co Lou zrobiła ze swoim życiem, oznaczały, że jej postać nigdy mnie nie opuściła. To była wielka przyjemność ponownie odwiedzić Lou, jej rodzinę oraz Traynorsów i skonfrontować ich z nowym problemem. Jak zawsze rozśmieszali mnie i wzruszali do łez. Mam nadzieję , że czytelnicy poczują to samo, gdy ponownie ich spotkają. [1]
Jojo Moyes
Głównym problemem Lou jest powrót do „normalnego” życia, zakończenie żałoby. By sobie z tym poradzić, za namową ojca (właściwie pod przymusem) uczęszcza na zajęcia grupy terapeutycznej. Spotyka tam inne osoby, które doświadczyły straty ukochanej osoby, męża, żony, siostry, matki… I choć powieść powstała niejako na życzenie czytelników zauroczonych nieszablonową, optymistyczną Lou, to osią fabuły jest smutny temat rozstania. Lou nie tryska energią, nie chodzi już w rajstopach w paski, jest przygaszona i nieszczęśliwa. Przy takim stanie rzeczy, trudno bawić czytających, a zapewne tego właśnie wielu sięgających po powieść się spodziewa. Owszem, w „Zanim się pojawiłeś” też były trudne tematy tj. niepełnosprawność i eutanazja, jednak główną bohaterkę rozpierała energia i chęć działania. Tym razem jest inaczej.
Podczas spotkania chłopak mówił wyjątkowo potoczyście, jak na siebie, o tym, że jego dziewczyna nie rozumie, czym jest dla niego żałoba.
– Nie rozumie, dlaczego w niektóre dni jedyne, na co mam ochotę, to leżeć w łóżku z kołdrą naciągniętą na głowę. Albo dlaczego czasami panikuję, że coś stanie się ludziom, których kocham. Jej dosłownie nigdy nie przydarzyło się nic złego. Nigdy. Nawet jej oswojony królik, do tej pory żyje, a ma chyba z dziewięć lat.
– Myślę, że ludziom żałoba się nudzi – odezwała się Natasha. – Tak jakby przyznawali ci jakąś bliżej nieokreśloną ilość czasu – może pół roku – a potem zaczyna ich trochę irytować, że nie jest ci „lepiej”. Tak jakby to było użalanie się nad sobą, jakbyś celowo nie chciał się rozstać ze swoim smutkiem.
„Kiedy odszedłeś”, Jojo Moyes,Wydawnictwo Między Słowami, Kraków, 2016, s. 455
Mimo trudnej sytuacji głównej bohaterki, Jojo Moyes udaje się wpleść w powieść trochę żartobliwych scen, zwłaszcza z rodzicami Lou. (Wydaje się, że wątek emancypacji mamy Lou został wprowadzony wyłącznie po to, by rozweselić czytających). Jest to więc książka nieco inna niż poprzednia. Po pierwsze, sercowe rozterki Lou zawsze stoją w cieniu wspomnień o Willu i choćby nie wiem jakiego spotkała supermana, to jednak to nie Will. Po drugie, trudno o uśmiech, gdy jest się w żałobie. Nowe początki są trudne.
Nie dajcie się jednak zwieść moim ostrzeżeniom. Czytanie „Kiedy odszedłeś” sprawiło mi wielką przyjemność. To zgrabnie napisana powieść obyczajowa, ciepła i spokojna, z wątkiem romantycznym i tematem do rozmyślań. Po prostu nie nastawiajcie się, że książka będzie bliźniaczo przypominała klimatem pierwszą część.
W planach mam już następne spotkanie z Jojo Moyes. Czytaliście już „Razem będzie lepiej”?
Ocena: 4/6
Tytuł: Kiedy odszedłeś
Autor: Jojo Moyes
Tłumaczenie: Nina Dzierżawska
Wydawnictwo Między słowami
Ilość stron: 492
Premiera: 8.06.16
– – – – – – – – – – – –
[1] Źródło cytatu: http://www.jojomoyes.com/2015/02/26/new-book-announcement-after-you-the-sequel-to-me-before-you-coming-this-autumn/
Opublikowano: 17.07.16