Gdzie byłam, jak mnie nie było?
Jest coś takiego, że irytowały mnie do niedawna te wszystkie usprawiedliwienia blogerów/instagramerów, że „długo mnie nie było, przepraszam kochani”. No bo kto tam takie coś zauważa. O naiwności! Tyle się dookoła dzieje, a tu weź dostrzeż, że X czy Y nie publikował od miesiąca. No chyba, że się jest Influencerką Wielką Bardzo, no to tak, okej, ma to ręce i nogi. Poza tym wiadomo przecież, skąd ta przerwa – wessało ją/jego życie w realu.
Ale dopadło i mnie. Teraz rozumiem, nieważne duży czy mały, po prostu ma się taką potrzebę wyjaśnienia, gdy na blogowaniu tzn. tworzeniu treści i budowaniu relacji z odbiorcą komuś bardzo zależy. Mnie zależy. I właśnie wessało mnie trochę życie w realu ;) Zaczęło się w grudniu zeszłego roku od wiadomości o chorobie taty. Rak płuc. Informacja ciężkiego kalibru. No i dni zaczęły biec innym trybem, myśli biegły w niefajnych kierunkach, a robiło się to, co najważniejsze. Z biegiem czasu sytuacja się unormowała, ale za to zaległości narosły. Dom, praca, dzieci, zobowiązania, czy choćby płatne szkolenia online, na które człowiek pozapisywał się wcześniej w dobrej wierze, a potem ciężko je było skończyć w terminie. Krótko mówiąc, to był dziwny czas i dlatego mnie na blogu i Instagramie było mało, a momentami wcale (o Facebooku nawet nie piszę, bo ja go po prostu nie lubię; bywam, ale unikam).
Teraz jest już w miarę w porządku, wrócił normalniejszy rytm codzienności. I mam ogrom pomysłów. Jak chyba nigdy dotąd. Może czasem człowiek potrzebuje nie robić tego, co się lubi przez jakiś czas, żeby za tym zatęsknić okrutnie i potem zaangażować się w to jeszcze mocniej? :)
Do zobaczenia wkrótce!