Co z Enderem?!
Ech ten Card. Czy on w ogóle lubi czytelników swoich książek?
Zżyłam się z Enderem. Taki fajny dzieciak, mądry, bystry i dzielny. A przy tym taki nieszczęśliwy i wykorzystywany. Bohater, którego nie sposób nie polubić. Do tego talent autora, poważne pytania, które stawia (jednostka a społeczeństwo, manipulacja w dobrej wierze, dziecko kontra dorośli) i przemyślana fabuła powieści pełna zwrotów akcji. Naprawdę, jeśli nie czytaliście jeszcze „Gry Endera”, bez cienia wahania warto po nią sięgnąć. A potem, jeśli powieść zadziała na was tak jak na mnie, sięgniecie po „Mówcę Umarłych” i… klapa.
Żeby nie było nieporozumień. Drugi tom cyklu jest ciekawy, trudno się od niego oderwać, Card ponownie zadaje czytelnikowi ważne pytania, ale… Co z Enderem?! Jest tylko cieniem tego, którego poznałam w pierwszym tomie. To naprawdę nie fair. Główny (czy aby na pewno?) bohater ma już 35 lat (chociaż jeśli liczyć odbyte podróże międzyplanetarne, to ponad 3 tys.!), wędruje wraz z siostrą i wygłasza odczyty jako Mówca Umarłych, czyli ktoś, kto potrafi dogłębnie poznać życie zmarłej osoby i opowiedzieć o niej prawdę. Szczere słowa pomagają zrozumieć, uzdrawiają relacje międzyludzkie. Andrew Wiggins (Ender) ma do tego talent. Funkcja cieszy się dużym poważaniem, do tego stopnia, że choć nie jest powiązana z żadną religią, Mówcę traktuje się jak kapłana – prośba o jego wizytę i wygłoszenie mowy o zmarłym nie może zostać zignorowana przez lokalne władze.
O tym, że Andrew Wiggins to ten „potwór Ender”, który dokonał zagłady całego gatunku 3 000 lat wcześniej, nikt nie wie. Tego, że zdolny Mówca jest autorem legendarnego dzieła „Królowa kopca”, które na zawsze zmieniło postrzeganie robali przez ludzi, nikt nawet nie podejrzewa. Tymczasem z planety Lusitania nadchodzi prośba o wizytę Mówcy Umarłych. Sprawa przykuwa uwagę Andrew. Po pierwsze, na tej planecie doszło do zabicia badacza, ksenologa, przez przedstawicieli obcego gatunku – rdzennych mieszkańców planety, zwanych potocznie „prosiaczkami”. To oprócz zgładzonych robali jedyna obca rasa znana człowiekowi. Po drugie, szukająca Mówcy młoda dziewczyna z przepełnionym bólem spojrzeniem przypomina Enderowi jego samego, gdy był dzieckiem przytłoczonym winą masowego zabójstwa. Zakochuje się. Jedzie na Lusitanię.
Jeśli teraz macie nadzieję na romans Endera i Novinhy – wiedzcie, że Card zupełnie zignorował ten wątek. To nie ta bajka, to s.f. Pisarzowi w głowie tylko prosiaczki. Przedstawiając sprawę jaśniej… Uczucie Endera (którym obdarzył on naprawdę antypatycznego babsztyla) zostało potraktowane bardzo skrótowo. Głównym tematem powieści jest obcy. Pisarz podał kategorie obcości: utlanning to obcy, ale człowiek – z innego kraju, miasta; framling to obcy, człowiek – ale z innego świata; ramen to obcy z innego gatunku, ale uznawany za „człowieka”, można się z nim porozumieć, w przeciwieństwie do varelse – obcego, który pozostaje niezrozumiały (np. zwierzęta). Czy prosiaczki są „ramen”, czy „varelse”? Skąd ich dziwny wygląd, co nazywają trzecim życiem, jak się rozmnażają? Dlaczego w bestialski sposób zabiły dwoje antropologów, z którymi, zdawało się, były w przyjacielskich relacjach? I przede wszystkim: czy można oceniać obcy gatunek z „ludzkiej perspektywy”?
Powieść intrygująca, wciągająca, zasysająca czas czytelnika, tylko… Chciałam w roli głównej Endera, nie rozważania o rasach i gatunkach. I co teraz? Trzeci tom czy powtórka „Gry Endera”?
Ocena: 4/6
Tytuł: Mówca Umarłych
Autor: Orson Scott Card
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawnictwo: Prószyński Media
Ilość stron: 374
Premiera: 23.02.2010
– – – – – – – – – – –
Opublikowano: 16.09.15
Recenzję zamieściłam również w serwisie BiblioNETka.